Na pewno każdy z nas ma jakiś wiersz księdza Twardowskiego, który jest szczególny, coś ważnego przekazuje.
Dla mnie takim wierszem jest:
Kiedy mówisz Aleksandrze Iwanowskiej
Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nic ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij ze jesteś gdy mówisz że kochasz
x.Twardowski
Zapraszam Was do podzielenia się swoimi ulubionymi wierszami tego niezwykłego poety
Kłopoty zakochanych
zakochani mówili
--- przecież nie do wiary
czy to prawda może się nam zdaje
czy tak łatwo się spotkać cierpiącym na miłość
w świecie w którym kłopoty nasze nie ustają
bo jak diabeł ucieknie odejdzie i anioł
jesteś i nie ma ciebie . Ten sam znowu inny
trochę na odczepnego i trochę na niby
jak len co kwitnie niebiesko biało i różowo
choć świat i zmierzch sprawia że inne kolory
czy to ty jesteś blisko jakbyś słuchał serca
i jak matka przechodzisz przez środek sumienia
jesienią deszcz zasłania zimą śnieg zabawny
Mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
zna samotność w spotkaniu przy stole
niepokój i spokój bez serca bliskiego
wie że mąż wzdycha częściej niż kawaler
nie dziwi się już Hegel że w szkole dostawał po łapie
nie każdy go rozumiał
krzyż wszystko uprości
nie człowieka - o miłość prosi Boga
od tego zacząć żeby iść do ludzi
wie i nie mówi bo słowom przeszkadzają słowa
milczenie nawet rybkę w akwarium obudzi
dopiero żyć zaczniesz gdy umrzesz kochając
mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
wie że wszystko wydarzyć się może
choćby nie chciał tego
na przykład wilia z barszczykiem czerwonym bez śniegu
choć przecież zima w sam raz o tej porze
czasami krzyż ofuka uderzy ubodzie
z krzyżem jest się na zawsze by sprzeczać się co dzień
jeśli go nie utrzymasz to sam cię podniesie
a szczęście tak jak zawsze o tyle o ile
bywa że się uśmiecha gdy myśli zapewne
chce mnie zrzucić
zobaczysz że ciężej beze mnie
Stacja trzynasta
nagłe zamieszanie
skąd się tu wzięła znowu Weronika
niewiasty powróciły i jak przedtem płaczą
Jan się denerwuje
tyle kobiet naraz
tu Matka Boska mówi
ma być tylko sama
i przystanek bez ławki
deszcz od czwartku chlapie
wielu głowę straciło
tylko śmierć zaradna
Przyszliśmy tutaj choć na chwilę po to
by zapytać
czy można Serce zdjąć naprawdę z Krzyża
W co się ból może zmienić
w gniew tupanie nogą
w otwartą książkę zamkniętą powoli
w modlitwę
płacz prywatny bo wprost do poduszki
list pisany pięć razy bez związku od rzeczy
milczenie przy stole
chodzenie tam i nazad dookoła prawdy
dotknięcie ust samotnych łyżeczką herbaty
w to co niemożliwe - jeszcze nie ostatnie
w tę samą znowu miłość
kończącą się długo
pozwól więc Matko niech dalej boli.
Znam na pamięć
jasnogórskie rysy
ostrobramskie wileńskie srebro
wiem po ciemku
gdzie Twarz Twoja i koral
gdzie Twa rana i Dzieciątko i berło
ręką farby sukni odgadnę
złote ramy cyprysowe drewno
lecz dopiero gdzieś za swym obrazem
żywa jesteś i milczysz ze mną